Musze Wam sie do czegos przyznac. Bardzo latwo mozna przelewac na papier swoje wydumane przemyslenia, udajac niezawodnego spinningiste. Ja jestem jednak czynnym wedkarzem, wiec tak jak i Wy przezywam nad woda niewielkie sukcesy, a duze porazki. Z kazdej wyprawy nalezy wyciagac wnioski, aby w przyszlosci nie popelniac bledow. W trakcie ostatniej swojej wyprawy z braku czasu lowilem nazbyt sztampowo, nie probowalem zrobic inaczej i to sie na mnie zemscilo. Takie wlasnie przemyslenia pozwalaja odnosic sukcesy moim kolegom z kola nr. 13, czy tez z klubow „Feeder-Spin”, „Sandacz”.
       Tak po kolei.
       Wszystko zaczelo sie w sobote w Siczkach. Skarbnik kola poprosil mnie o pomoc w przygotowaniu lowiska do zawodow splawikowych o „Puchar F. Jaroszynskiego”. Pierwsze z cyklu Grand Prix w okregu. Pojechalem zobaczylem wode i zachcialo mi sie polowic. A, ze maj w pelni i mile ciepelko, to pomyslalem – polowie boleni dopuki trzymaja sie blisko brzegu. Nie lubie tloku nad woda, to mysle sobie pojade nad Wisle pod wieczor, zobacze co i jak z woda, moze zahacze jakas rape, a w nocy pospinninguje wzdluz opaski – nalowie kleni, rankiem boleniowe eldorado i na dziesiata bede w domu.
       Tak tez zrobilem i w niedziele poznym popoludniem stawilem sie nad Wisla w Zajezierzu k. Deblina. Zaopatrzony w biale i perlowe gumy plus kilka srednich plywajacych nocnych woblerow, nawet nie myslalem o zlowieniu klenia. Od razu zabralem sie do rzeczy, tzn. kuszenia bialym twisterem rapy, ktora wlasnie zmarszczyla wode ponizej przelewu na czwartej glowce (te numeracje znaja stali bywalcy Zajezierza – liczymy od mostu kolejowego w gore rzeki). Niestety godzina biczowania wody roznymi przynetami nie przyniosla efektu. No nie do konca jestem z wami szczery. Mialem lekkie skubniecia gumy. Przy uniesionym wysoko 3m. Shimano dlugi odcinek linki byl narazony na dzialanie silnego wiatru. Zylka sie wybrzuszala i zaciecie bylo spoznione. Szkolny blad do ktorego ciezko mi sie przyznac, tym bardziej, ze publicznie. Sam jestem sobie winien.
       Slonce chyli sie ku zachodowi, uzbrajam spinning w siedmiocentymetrowego woblera rodem z Kozienic w nadziei, ze na konkretny kasek polakomi sie ladny klen. Tym razem przeciagam przynete wzdluz przelewu na opasce. Naplyw jest pusty, na samym kancie nie pstryknie nawet drobnica. Podobny efekt jest po rzutach w warkocz za przelewem. Wydluzam rzuty i lekko splawiajac z nurtem, naprowadzam woblera pod kamienie na koncu przemialu. Male zachwianie pracy przynety, zaciecie i przyneta siedzi w zaczepie. Skubie linke by uwolnic z zawady dopiero co zakupiony wobler. Po kilku probach na powierzchnie wyplywa moj wobler zaplatany w czyjas zylke. Chcac urwac stara linke czuje ze na koncu cos puszcza i wydostaje z wody woblera „sieka” w calkim dobrym stanie. Od przybytku glowa nie boli. Mam kolejna przynete na nocke. I coz ja wam bede pisal same nudy. Przez cala noc przemierzylem kilkusetmetrowa opaske, lowiac kilka 30-to centymetrowych klenikow na „sieka” i jedna ponad 45-cio centymetrowa sztuke na 7cm. „Sikorke” z Kozienic. Jedyna atrakcja byly nietoperze tracajace moja zylke i blyskawice rozswietlajace niebo gdzies na horyzoncie.
       Wracajac do ryb przedswit nie przyniosl poprawy sytuacji. Dopiero po wschodzie slonca zaczely z nurtu wchodzic bolenie. Uderzaly dwa metry od brzegu i wracaly na swoje nurtowe stanowiska. Przezbrajam kij rzucam guma w nurt i sciagam twistera do opaski. Po kilku wymachach zawirowanie kolo przynety, bolen nie trafil. Kolejny rzut i ryba zawraca przed sama przyneta. A moze za szybko prowadze. Zwalniam obroty kolowrotka, czuje uderzenie i widze potezny wir na wodzie. Ryba spada z haka. Adrenalina rosnie, rzucam dalej i historia sie powtarza. Zaczynam sprawdzac sprzet, wszystko wydaje sie byc w najlepszym porzadku. Zmieniam przynete na woblera i zero. Zakladam ripera, na koncu przelewu mam branie. Niewielki ponad kilowy bolen robi salto w powietrzu i oczywiscie sie wypina. Mam dosc. Po czterdziestu minutach zerowania woda cichnie. Wydaje sie byc martwa. Nie pstryknie nawet mala rybka. Pora wracac do domu.
       Na koniec zapraszam naszych czytelnikow do dyskusji, na temat przyczyny mojej porazki. Taka wymiana moze przyniesc wiele ciekawych wnioskow do wyciagniecia w przyszlosci.
       Zapraszam rowniez do malej zabawy. Wedkarz ktory dokladnie opisze miejsce w ktorym stracil przynete 5cm. woblera „sieka” otrzyma nagrode.
       Kontakt: kolo13@poczta.interia.pl
       Polamania kija.

                                                                                                        „Lipy”