W dzisiejszych czasach sklepowe polki zalegaja dziesiatki roznorodnych przynet spinningowych. Nic, wiec dziwnego, ze bardzo czesto mamy problem z wyborem tej jedynej, ktora byc moze okaze sie kilerem na naszym lowisku.
       Przyneta uniwersalna, podstawowa i zajmujaca poczesne miejsce w moim spinningowym arsenale jest wabik, ktory najbardziej przypomina naturalny pokarm ryby. Ma on oczywiscie kilka odmian, bo moze to byc srebrna wahadlowka, wobler, ripper i dyskretna mala obrotowka. Wielkosc, odpowiednia rotacje i tempo prowadzenia musimy dopasowac do danego gatunku ryby i pokarmu, na ktorym zeruje akurat drapieznik.
       Jedna z takich przynet, ktora doskonale imituje pozywienie ryby jest bialy twister.
       Maj-to latwe bolenie.
      Prognozy nie sa zbyt optymistyczne bedzie padac. Tym sie nie zrazam. Plaszcz do plecaka i hajda nad Wisle. Przelotne opady i ochlodzenie, wiec bolenie zapewne zeszly nieco glebiej. Zajmuje stanowisko za krzakiem przy przelewie na koncu glowki. W zasiegu rzutu mam rowniez przelew na opasce wienczacej ostrogi w Zajezierzu pod Deblinem. Biczuje wode dobre dwie godziny bez najmniejszego skubniecia. I w przelewie, na samym przemiale za kantem i w warkoczu ponizej kompletna pustka. Jakis zapamietaly lowca szczupakow, bez slowa przyzwolenia po chamsku laduje sie przed moje stanowisko. Coz brak kultury w narodzie. Znam to z praktyki, po trzech rzutach byle gdzie, na glos wyrazi swoja opinie, ze tu nie ma ryby i pojdzie dalej. Wyploszyl ryby, wiec przenosze sie przed krzak i blokuje wejscie w przelew. Dzieki Bogu jest tu duzy glaz, ktory daje jakies schronienie przed oczami ryby. Zniechecony brakiem pobic, dla odmiany zaczynam jigowac (dzigowac) przy dnie rynny daleko za przelewem. W kolejnych rzutach coraz ostrzej podrywam biala gume a silny nurt wynosi ja po poderwaniu jeszcze wyzej. Przy glebokosci lowiska ok. 5m przyneta skacze na jakies 2m i dlugo opada. Mocne szarpniecie kijem i w szczytowej fazie podnoszenia gumy silne pobicie. Zacinam rybe unoszac wedzisko wysoko nad glowe. W pierwszej chwili mysle, ze to spory sandacz a to dopiero poczatek maja i szkoda mi ryby. Jednak harce, ktore wyczynia w nurcie nie przypominaja typowych dal niego targniec, wiec jednak rapa. Dlugo by tu mozna pisac, czego probowala ryba chcac odzyskac wolnosc wlacznie z saltami i bicia pyskiem po kamieniach glowki pod moimi nogami. W koncu ponad 3kg bolen skapitulowal.
       Wiele gatunkow ryb mozemy zlowic w Pilicy. Tym bardziej warto ja odwiedzic, jezeli stan wody w Wisle wynosi ponad 3,5m.
       Poprzedni sezon otworzylem wyjazdem do Warki. W plecaku mialem wprawdzie dwa szczupaki ale przed poludniem nie bede wracal do miasta. W okolicach mostu drogowego na Pilicy brzeg jest umocniony kamieniami i faszyna. Bialy twister na stalowce posylam w skos nurtu, klade na dnie i nad przeszkodami wyciagam ku powierzchni tak, co kilka metrow w dul rzeki oblawiam lowisko. Przy kolejnym przeprowadzenia za przyneta wychodzi spora ryba, blysk pod powierzchnia i zawraca do dna. Bylem pewnie ze to szczupak i za tydzien postanowilem dokladnie zbadac miejscowke. Pogoda taka sama poziom wody tez, wiec jezeli ktos nie zlowil ryby-chyba, ze to nie byl szczupak. Zdejmuje stalowke z zestawu, guma do dna rynny pod brzegiem poderwanie i czuje lekkie skubniecie przynety na Cormoranie. Tym razem widze w polaroidach szerszy blysk do powierzchni podciagam ladnego jazia. Jako ze nie palam kulinarna miloscia do wszelakich karpiowatych ponad 1,5kg jazia sprezentowalem koledze z pracy. Rysiek sprawil, usmazyl i spalaszowal sam (bo pies z niego na ryby). Zostawiwszy na sniadanie najgorszy potyliczny, ten od ogona kawalek w lodowce-byl pewien swego z rana. W nocy zona nie mogla spac i skosztowala rybiego miesa. Na swoje nieszczescie utkwila jej osc w gardle i oparlo sie o pogotowie. Rano Rysiu skomentowal cale wydarzenie tak: „A widzisz lapczywosc nie poplaca. Przeciez dalbym sobie rade sam. Przeciez to nie wina Jacka, ze ryba ma osci”. Jezeli juz zawinil to bialy, twister.
       Czerwiec-czas wedkarskiej obfitosci.
       Od samego rana oblawiamy z Markiem Siczki. Maly zbiornik zaporowy opodal Jedlni Letnisko. Roznej masci zoltymi gumami orzemy muliste dno praktycznie bez brania. Sandaczowcy z innych lodek maja podobne efekty, co wcale nas nie pociesza. Przeplywamy w gore lowiska na plytka wode, blizej tarliska. Zakotwiczamy lodke z zamiarem oblowienia skraju podwodnej roslinnosci. Na zolte dzis nie gryza, moze sprobowac cos innego- rzucam do Marka uzbrajajac spinning w bialy twister. W tym bajorze na to nic nie zlowisz- slysze w odpowiedzi. Katem oka obserwuje wode kolo kepy zielska cos pogonilo drobnice. Tam musi byc drapieznik. Rzut przynety na plytka wode i odkladam wedke. Zapalam papierosa. Niech wszystko sie uspokoi. Po pewnym czasie napinam zylke i w momencie uniesienia przynety z dna czuje lekkie przytrzymania. Zacinam rybe i w podbieraku laduje miarowy sandacz. A wiec jednak.
       Trzecia glowka w Zajezierzu. To niegdys bankowe miejsce na kazda rybe. Teraz Wisla zasypala ja piachem i niema tam, czego szukac.
       Tam przed laty poznalem Mirka von „Zaglica”. On z kolegami konczyl nocne wedkowanie a ja dopiero, co przyjechalem nad Wisle z zamiarem zlowienia bolenia. Jako ze ostroga byla naprawde wspaniala i rybna dosc szybko zabralem sie do oblawiania szczytu glowki. Rzuty wykonywalem pod prad na naplyw i w szybkim tempie przeprowadzalem przez przemial z nadzieja skuszenia rapy z kamieni przelewu lub za kantem przeszkody z glebokiej wody. Pomimo wysoko uniesionej szczytowki i duzych obrotow korbki mojego Shimano, guma raz za razem tracala kamienie pod woda. Przy kolejnym przeprowadzeniu przynety glowka twistera skoczyla po kamieniach i zakleszczyla sie w przeszkodzie. Na szczescie nie mam zwyczaju rwac od razu zylki. Na chwile przytrzymalem gume na napietej lince. Z drugiej strony cos zaczelo targac za przynete. A wiec ryba. Cala sztuka polegala teraz na wyprowadzeniu ryby z kamieni i kolkow. Dosc dlugo mialem z tym problemy, bo ryba trzymala sie uparcie przelewu, co chwila siadajac za wiekszymi glazami. W koncu oslabla i wyprowadzilem ja w zakole spokojniejszej wody za ostroga. Teraz jest moja. Robi kilka niegroznych mlynkow i odjazdow przy dnie. Doholowuje rybe pod nogi i coz widze. Z pyska ryby sterczy bialy ogon twistera a grot haka przebil na wylot miesiste wargi pieknie ubarwionego klenia. Rzeka lubi sprawiac niespodzianki.
       Podobne zdziwienie, ogarnelo mnie, gdy szybko prowadzona przynete z pradem rzeki Pilicy bily z zapamietaniem 20cm okonie.
       Nie twierdze, ze bialy 7cm twister to idealna przyneta. Rownie piekne ryby lowilem na srebrna mala obrotowke. Zanim jednak zaczniemy liczyc luski na kolejnym hologramie przynety jakiejs firmy- pomyslmy o magii naturalnych przynet.
       Ja zawsze mam je w swoim pudelku.

                                                                                                        „Lipy”