Wprawdzie tegoroczna wiosna nas nie rozpieszcza, ale… Tak tak drodzy spinningisci
– zaczelo sie. Cale wislane jaziowo-kleniowe towarzystwo rozpaslo sie
na dobre i wreszcie z upodobaniem lykaja podawane im przynety, by wprawic w
przyjemne pulsacje szczytowki naszych wedzisk. Aby byc w zgodzie z prawda
musze powiedziec, ze pierwsze klenie i bolenie koledzy lowili juz w marcu,
ale teraz nastapilo to, na co czekalismy przez cala zime (czekalismy o
ile ktos nie wybral sie na pomorskie trocie lub nie polowal w malych
ciurkach na przyczajonego potokowca) – prawdziwe wedkarskie eldorado. Branie
za braniem.
W tydzien przed
Wielkanoca koledzy z „13-tki” i klubu „Feeder-Spin” oraz zaprzyjaznieni
klubowicze z „Sandacza” skutecznie przetrzebili stado wislanego klenia. Wedkujac
w przelewach i wzdluz przelanych opasek wielkiej rzeki. Padaly calkiem
przyzwoite ryby – takie pod 50 centymetrow i nalowili sie ich do woli.
Mirek (Zaglica) jak zwykle z dobrym rezultatem zapolowal na „lososia dla
ubogich” – srebrna wislana rape. Robert, ktory od paru lat
dostal bzika na punkcie kleni, na wiesc o dobrych braniach wyruszyl na
znajome przelewy. Nie wystraszylo go nawet nagle zalamanie pogody, zimny
wiatr i deszcz. Mimo to przy klubowym stoliku w sklepiku „Wobler” pochwalil
sie ladnymi rybami (w tym kleniem 51 cm.). Na woblera Marka-Sieka skusila sie
ladna brzana (wrocila do wody). W przedswiateczna srode Mirek (Zaglica)
zdradzil ukochane rapy i skoczyl na klenie. Acha!!! Z tym trzebieniem
kleniowego stada troche przesadzilem. Wiekszosc naszych znajomych
spinningistow (nie tylko ze wzgledu na niskie walory kulinarne) uznaje zasade
„no kill”, tak, wiec ryby wrocily do wody. I nie pomaga tu namawianie
przez Roberta na ponoc pysznego klenia w cebulce.
Dostalem cynk o
polowach na Pilicy. Jednak rasowy wedkarz nie bedzie mial satysfakcji ze zlowionej,
chocby 1,5 kg. sztuki, ktora cieknie mleczem. Zdazymy sie ich nalowic i
po tarle.
I choc na
razie przelewowe klenie mamy z glowy, bo Wisla na Wielkanoc poszla w gore,
to na wyjazdy polecam nie tylko przyujsciowe doplywy wielkiej rzeki. Kamienna,
Ilzanka, Wieprz czy Pilica to rzeki, w ktorych na stale mieszkaja ladne
kleniska. Co do tej ostatniej to polecam rowniez mniejsze cieki, ktore wpadaja
do niej. Na wiosne z wysoka woda „nie tylko jazie i klenie wplywaja w
najmniejsze ciurki i moze nas tam spotkac mila niespodzianka.
Gdy wyskoczymy
na mniej oblegana Drzewiczke, musimy dokladnie oblowic burty brzegowe. Mozna
wypuscic malego woblerka pod nawisy nadbrzeznych krzewow i tu nie rzadko
zatniemy okazala rybke. Jezeli w pospiechu na wyprawe nie zabierzemy pudelka
z woblerami, to przed Drzewica w miejscowosci Brzustowka 91 mozemy zaopatrzyc
sie u lokalnego wytworcy (Pawel Bialek) w woblery „Hubal”, a przy okazji
zasiegnac jezyka o rybach. Jezeli Drzewiczka nie obdarzy nas rybami, to juz
nie daleko do Nowego Miasta na Pilice.
Co powinno znalezc sie w naszym plecaku na wiosenne wyprawy? W obecnej dobie
mamy raczej problem nie z zakupem, a wyborem konkretnej przynety. Duza
konkurencja na rynku daje nam szerokie pole do popisu. Mamy sprawdzone od lat
„Rapale”, „Sieki” obojga plci rodem ze Zwolenia, „Jugolki”,
„Salmiaki” i wiele innych. Jednym slowem caly arsenal malych woblerkow
w stonowanych barwach od 3-5 cm. Uzupelnieniem niech beda malutkie (0-1)
obrotowki nie istotne, jakiej firmy byle dobrze pracowaly. Nalezy podkreslic,
ze niektore klenie zabrane do domu mialy we wnetrznosciach nadtrawione male
zaby, a jeden nawet nie strawione szczypce raka. Stad prosty wniosek, ze nie
popelnimy bledu zabierajac nad wode imitacje zabek.
I na koniec jeszcze jedna sprawa. Na pytanie, w jaki przelew na konkretnej glowce
w danej miejscowosci poslac nasz wobler, aby zlowic klenia odpowiem tak: To
zadna tajemnica, ale sprobujmy popracowac troche sami. Ryby na tacy poda nam
kelner w kazdej restauracji. Prawdziwy wedkarz ma w sobie cos z mysliwego,
ktory potrafi wytropic zwierzyne. Nic nie daje nam takiej satysfakcji jak
znalezienie przelewu jaziowo-kleniowego na Wisle. Gdyby jednak zdarzylo
sie wam wracac bez ryby, to i tak spacer wyjdzie wam na zdrowie.
Do zobaczenia nad woda klubowicz „Feeder-Spin”
„Lipy”