Skuteczne
lowienie ryb, nie tylko na spinning jest wynikiem wielu skladowych
czynnikow. Przede wszystkim musimy poznac siedliska ( zarowno ostoje jak
i rowniez zerowiska czyli miejsca pobierania pokarmu) rodzaj i sposob
pobierania pozywienia, a wszystko to zalezne jest od pory roku, dnia,
czynnikow atmosferycznych, wystepowania i dostepnosci pokarmu, odmiennie
dla kazdego gatunku i akwenu w ktorym zamierzamy polawiac ryby. Sami
przyznacie, ze na nasz sukces duzy wplyw ma wiele elementow. Tylko
jednym z nich jest sposob ustawienia ryb w plynacej wodzie. Generalni
mozna przyjac za zasade ze zeruja one z glowa pod prad. Wydaje sie to
bardzo proste, problem tylko w tym czy zwracamy nalezyta uwage na
rozklad pradow w rzece. Uzalezniony jest on od uksztaltowana dna,
przeszkod znajdujacych sie w wodzie bedacych wynikiem dzialalnosci samej
przyrody (zakola, przekosy, powalone drzewa) badz powstale przy uzyciu
ludzkiej reki (rzeczne ostrogi, kamieniste opaski, filary mostow,
betonowe progi czy sluzy).
W polowie czerwca jedziemy z
Mirkiem nad Wisle zapolowac noca na sandacza. Wybor pada na dluga
kamienista opaske w okolicach Deblina. Obaj znamy doskonale to lowiska,
glebokosc wody na danym odcinku, umiejscowienie przelewow i rozklad
podwodnych przeszkod. Nocny spinning to przypowierzchniowe polowy, a
wiec by nie ploszyc ryb, majac w glowie takie dane poruszamy sie opaska
po ciemku-bez uzycia latarki. Pozornie cala sprawa jest prosta.
Schodzimy w dol rzeki posylamy woblera z pradem wody i sciagamy pod
nurt. Obrzucamy co ciekawsze miejsca liczac na branie szklisto-okiego
drapieznika. Sytuacja przy niskim stanie Wisly wyglada inaczej. Glowny
nurt rzeki odsuwa sie od szczytu opaski na trzy-cztery metry, a za
wiekszymi kamieniami tworza sie wsteczne prady, gdzie woda na
kilku-kilkunastu metrach plynie w przeciwnym kierunku do glownego nurtu.
Obydwaj stosujemy odmienna taktyke oblawiania takich miejsc. Mirek
mija wsteczniak i podaje przynete pod jego prad przy samych kamieniach
opaski. Taktyka okazuje sie wlasciwa, bo w trzecim rzucie, po wejsciu na
ostroge zacina sandacza. Ja daje wodzie odpoczac i po godzinie schodze w
slad za Mirkiem. Rzucam woblerem w skos nurtu i staram sie prowadzic
5cm plywajacego „Sieka” na skraju glownego nurtu rzeki i wsteczniaka,
liczac na brania ryb wychodzacych z dolu opaski do drobnicy przy
powierzchni, lub juz grasujacych w plytkiej wodzie wstecznego pradu.
Branie nastepuje w pierwszym przeprowadzeniu przynety. roznica polega na
tym, ze sandacz Mirka chwycil woblera Rapali za tylna kotwice, a moj
lykna przynete od przodu. Obie ryby zerowaly ustawione pod prad
wsteczniaka. Inne miejsce, inna rzeka ale ta sama taktyka. Za kamiennym
progiem, pozostaloscia istniejacego kiedys w tym miejscu mostu na
Kamiennej, woda tworzy po obu brzegach wsteczne prady. Z premedytacja
ustawiam sie na koncu wsteczniaka kilkanascie metrow od przeszkody.
przyczajony za krzakiem posylam malego woblerka w sam przemial, w
okolice drewnianych pali i powoli wzdluz brzegu sciagam pod nogi.
Najpierw do przynety skacza male okonie, a w ktoryms tam rzycie wreszcie
cos wiekszego. Mala imitacje okonka zaatakowal szczupak.
Kolejna wyprawa na ryby. Tym razem samotnie wybralem sie na
nocne klenie z Pilicy. Oblawiam rozne stanowiska-wyplycenia, przykosy,
wierzchnie warstwy wody przy wysokich burtach. Efekty mierne-40cm leszcz
przed zmierzchem, kilka malych klenikow i okoni. W srodku nocy docieram
do sporego zakola ze spokojna woda. Na srodku zastoiska nurt usypal
piaszczysta lache i rozdzielil sie na dwoje. Ustawiam sie centralnie w
miejscu wyplycenia i posylam woblera raz w jedna, raz w druga strone.
Po kilku minutach czuje lekie przytrzymanie we wsteczniaku, ale zacinam
na pusto. Ponawiam rzuty, branie, zaciecie i po powierzchni chlapie sie
calkiem przyzwoity ponad 0,5 kg jaz.
Dlatego panowie zwracajmy uwage
na to co dzieje sie w wodzie, na jej powierzchni, na uklad nurtu w
rzece i lowmy pod prad wsteczniakow, a na pewno zlowimy wiecej ryb.
Pamietajmy jeszcze o jednym-ze w lowieniu nie ma sztywnych regul, a ryby chwytaja przynete prowadzona takze z pradem wody.
„Lipy”